piątek, 28 marca 2014

EPILOG



Próbuję otworzyć oczy.. lecz nie mogę...W końcu jednak wygrywam walkę , lecz nie na długo.... po chwili znów odpływam w ciemność...
     Tym razem otwieram oczy na dłużej... rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w szpitalu , w okół jest pełno pikających urządzeń. Na krześle obok siedzi moja mama, która trzyma swoją dłoń na mojej. Ściskam delikatnie jej rękę , na co ona od razu się budzi..
- Mamo..- mówię , cichym głosem.
- W końcu się obudziłaś.- cieszy się mama i przytula mnie delikatnie - zaraz wezwę lekarza- mówi przez łzy i naciska jakiś przycisk , a po chwili do sali wchodzi kilka osób w białych kitlach lekarskich.... Zadają mi pytania , sprawdzają podstawowe funkcję życiowe...Dowiaduję się dlaczego tu trafiłam co się ze mną działo... Kiedy wszystko zaczynam sobie przypominać łapę się za brzuch , jednak on jest płaski...Zaczynam panikować ... Widząc moją reakcję , lekarz szybko mówi..
- Niestety , ale nie udało nam się uratować dziecka. - nic więcej już nie słyszę... łzy same zaczynają płynąć z moich oczu, a w  uszach dudnią tylko słowa lekarza... Po chwili wszyscy wychodzą z mojej sali , zostaje tylko mama. Ona także płacze.
- Dlaczego ? - pytam i wtulam się w jej ramię , a ona delikatnie gładzi mnie po włosach. 
Nic nie mówi , wiem , że ona też to przeżywa. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.. Kiedy ponownie się obudziłam była u mnie mama z Karoliną. Zaczęłyśmy rozmawiać a wtedy do sali wszedł On. Na jego twarzy widziałam ulgę i radość. Stanął w przejściu jak oniemiały. 
- Bartek..- wyszeptałam , a on wtedy dopiero się ruszył i pośpiesznie do mnie podszedł. A mama z siostrą wymknęły się , abyś mogli zostać sami.
- W końcu się obudziłaś.- powiedział i złożył na moich ustach delikatny pocałunek - tak bardzo się bałem kochanie ... tak bardzo się bałem...- szeptał tuląc mnie do siebie , a ja wybuchłam płaczem 
- Bartuś , nasza kruszynka ..- łkałam- naszego maleństwa już nie ma.. jego już nie ma...
Bartek nic nie powiedział. Wiedziała , że on także płacze....
- Wszystko będzie dobrze..- mówił- wszystko będzie dobrze....




4 LATA PÓŹNIEJ ....

Po wypadku szybko doszłam do siebie , jeśli chodzi o stan fizyczny , niestety z psychicznym nie było najlepiej ... Długo nie mogłam się pogodzić ze stratą naszego maleństwa ... Jednak życie płynie dalej ... Po wypadku zbliżyliśmy się z Bartkiem jeszcze bardziej do siebie. Po dwóch  sezonach we Włoszech wrócił do gry w Skrze. Polska reprezentacja po nieudanym sezonie w 2013 roku , pod wodzą trenera Antigii stała się potęgą. Nie straszny był im żaden przeciwnik. Już każdy zdążył się przyzwyczaić , że z każdej imprezy wracają z trofeum. Najważniejsze dla każdego z nich zdobyli w Rio podczas Igrzysk Olimpijskich wygrywając finał z Rosją. Ja zaś wróciłam na studia , które ukończyłam z powodzeniem...




W końcu nadszedł , tak bardzo wyczekiwany dla NAS dzień... Dzień w którym połączymy się węzłem małżeńskim...Dzień w którym w końcu powiemy sobie sakramentalne tak...
      Stoję ubrana w suknie ślubną i przeglądam się w lustrze. Do pokoju wchodzi moja mama...
- Pięknie wyglądasz kochanie .- mówi i ociera łzy wzruszenia 
- Mamo nie płacz bo i ja się rozkleję.
- Nie mogę uwierzyć , że moja mała córeczka już wychodzi za mąż. - mówi , głaszcząc mnie po policzku - Już czas jechać.- oświadcza mi i wychodzi. Ponownie zostaję sama , poprawiam sukienkę , biorę mój bukiet , który leżał na szafce i wychodzę z mojego pokoju. Po chwili jedziemy już wynajętą na dzisiejszą okazję limuzyną do kościoła....
     W kościele rozbrzmiewają pierwsze takty Ave Maria, chwytam pod ramię tatę i idziemy w stronę ołtarza. Przed nim stoi już Bartosz w idealnie dopasowanym garniturze. Uśmiecham się na jego widok. Tata oddaje moją dłoń Kurkowi i rozpoczyna się ceremonia...
   Podajemy sobie prawe dłonie i patrząc sobie głęboko w oczy zaczyna mówić słowa przysięgi małżeńskiej. Nic wokół się nie liczy jesteśmy tylko MY...

- Ja Bartosz...
- Ja Lena ...
- ..biorę sobie ciebie..
- ..biorę sobie ciebie...
- .. za żonę...
- .. za męża..
- .. i ślubuję Ci.. miłość..
- ...wierność...
- ..i uczciwość małżeńską..
- .. oraz , że Cię nie opuszczę..
- ... aż do śmierci..
- .. aż do śmierci...
- .. tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny....
- ..i Wszyscy Święci....


Żono... mężu...przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności , w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...

Już jako państwo Kurek udaliśmy się na przyjęcie weselne. Piękna sala przywitała nas i naszych gości weselnych. Odtańczyliśmy pierwszy taniec , a później zabawa trwałą już w najlepsze do samego rana. Dla nas jej zwieńczeniem była upojna noc poślubna... W niedzielę odbyły się poprawiny.


20 lipca 2018 r. przywitaliśmy na świecie naszą kruszynkę. Fabian był wykapaną kopią Bartka...Te same oczy , uśmiech i  charakterek. Mały uparciuch. 
 Dwa lata później na świat przyszła nasza córeczka Michalina...


I żyli długo i szczęśliwie....

KONIEC


niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział XXX


Niestety Mistrzostwa Europy zakończyliśmy już w barażach... Chłopcy bardzo to przeżywali, a zwłaszcza Bartek , który obwiniał się , za przegrany mecz z Bułgarami...

Następnego dnia po ostatnim meczu rozegranym przez chłopaków mogłyśmy spędzić z nimi czas do południa , ponieważ później musieli się jeszcze stawić na spotkaniu z trenerem... 
- Cześć.- przywitał się smutno Bartek. Nic nie odpowiedziałam tylko przytuliłam się do niego ,  a on jeszcze mocniej się we mnie wtulił. Staliśmy tak chwilę , nic nie mówiąc . Wiedziałam , że teraz Bartek nie potrzebuje żadnych słów pocieszenia , ale żebym była i to właśnie robiłam . Po prostu przy nim byłam.... 
- Dziękuje..- wyszeptał mi do ucha 
- Za co ?- spytałam zdziwiona 
- Po prostu za to , że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił...- powiedział patrząc mi w oczy 
- Kocham Cię , wiesz.- powiedziałam i się uśmiechnęłam , na co i na twarzy przyjmującego w końcu pojawił się uśmiech
- A ja Ciebie. - delikatnie mnie pocałował- Was. Kocham Was. - podkreślił jeszcze raz ostatnie słowo i pogładził mój już spory brzuch...
Kolejne godziny spędziliśmy wtuleni w siebie rozmawiając o wszystkim i o niczym...
- Nie możecie wrócić do Warszawy dopiero jutro ? - zapytał przyjmujący 
- Mówiłam Ci , że nie ma sensu żebyśmy tu siedziały skoro z wami i tak nie będziemy się mogły jutro zobaczyć , bo przecież musicie jeszcze jechać do Spały.
- No w sumie racja..
- Chyba musisz się już zbierać ? - powiedziałam z jękiem zawodu , kiedy sprawdziłam która godzina już się zbliża.
- Niestety... - niechętnie podniósł się z mojego łóżka , a ja za nim.- To widzimy się pojutrze ? - przyciągnął mnie do siebie obejmując w pasie 
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się i wpiłam w usta przyjmującego 
- Kocham Cię.- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował 
- A ja Ciebie. - nie zdążyłam dokończyć a Bartka już nie było.

Przed podróżą postanowiłam wziąć jeszcze szybki prysznic i przebrać się w jakieś wygodne i ciepłe ubrania , gdyż pogoda nas dzisiaj nie rozpieszczała. Od rana padał deszcz , a temperatury nie sięgały powyżej 10 stopni... Po prysznicu , ubrałam się , włosy splotłam w kłosa i gotowa wyszłam do pokoju gdzie czekała już na mnie Ola. 
- Zamawiamy jakiś obiad ? - zapytała 
- Jasne .
Złożyłyśmy zamówienie i czekałyśmy na kelnera z naszym obiadem. Po 40 minutach , w końcu przyjechał nasz obiad ... Po zjedzonym posiłku dopakowałyśmy resztę naszych rzeczy i zabrawszy nasze walizki ruszyłyśmy w stronę recepcji. Po 16- stej  wymeldowałyśmy się , uprzednio opłacając nasz pobyt .
- Gotowa do drogi ? - zapytała Ola , kiedy wyjeżdżałyśmy z hotelowego parkingu 
- Oczywiście - odpowiedziałam , a po chwili ziewnęłam przeciągle , a co Ola tylko się zaśmiała- No co ? 
- Nic , nic...- pokiwała głową , nadal się śmiejąc , przez co i mi się udzieliło i po chwili obie się śmiałyśmy , już nawet nie wiedząc z czego. 
Po jakichś dwóch godzinach , znużona jazdą usnęłam... 


Leżałam na plaży i przyglądałam się jakiemuś mężczyźnie , spacerującemu wzdłuż brzegu plaży... Podciągnęłam się do pozycji półsiedzącej , aby móc się mu lepiej przyjrzeć.... Wysoki , dobrze zbudowany blondyn o niebieskich oczach... To był Bartek , mój Bartek ...Dopiero po chwili zauważyłam , że nie jest sam...  Trzymał na rękach kilku miesięczne dziecko... W jego ramionach wydawało się takie malutkie...Kiedy zauważył , że mu się przyglądam zaczął iść w moją stronę... Wyszłam mu na przeciw , lecz mimo , że szłam w ich stronę .... oni się oddalali...zaczęłam biec lecz to także nic nie dało.... nagle usłyszałam płacz dziecka... tego , które Bartek trzymał w swoich ramionach.... I stanęłam jak wmurowana... nie mogłam się ruszyć.. Blondyn uśmiechnął się tylko i zaczął delikatnie kołysać dziecko w swoich ramionach mówiąc do niego w taki sposób , że się uspokoiło... po chwili przestało płakać i przyjmujący zaczął iść w moją stronę ...  chwilę potem obaj byli obok mnie, a ja mogłam się poruszyć...Przyjmujący podał mi dziecko... był to śliczny chłopiec.. tak bardzo podobny do siatkarza... i do mnie... To musi być nasza kruszynka... Przytuliłam małego mocno do siebie , jak by to miało być nasze pożegnanie... a po chwili przed oczami zaczęło mi się robić ciemno...zaczęłam spadać w czarną otchłań... usłyszałam jeszcze tylko jak Bartek przeraźliwie krzyczy moje imię....

Otworzyłam oczy , lecz po chwili ponownie je zamknęłam... Moje ciało rozrywał przeraźliwy ból...lecz po chwili ustał... ponownie chciałam otworzyć oczy lecz nie dałam rady...znów pochłaniała mnie czarna otchłań , ale teraz nie słyszałam już głosu Bartka... 
  Znów ten straszliwy ból, rozchodzący się w całym moim ciele... Nie wiem co się dzieje.... Próbuję otworzyć oczy... w końcu mi się udaje... Wiem , że nie mogę zasnąć...Słyszę jak , ktoś prosi mnie , abym się ocknęła... nie znam tego głosu... nagle słyszę syreny służb ratunkowych , które się zbliżają... i znów odpływam w krainę nicości.....


Z innej perspektywy....

Siedzieliśmy z Pitem w pokoju i oglądaliśmy film na moim laptopie , gdy nagle zadzwonił mój telefon...Kiedy spojrzałem na wyświetlacz od razu odebrałem.
- Tak ? - zapytałem , lecz po drugiej stronie dało usłyszeć się tylko stłumiony szloch -  Pani Alicjo stało się coś ? - zapytałem wystraszony
- Lena miała wypadek..- wykrztusiła w końcu z siebie pani Alicja wybuchając płaczem
- Co ? - powiedziałem niemal szeptem i usiadłem na łóżko , w tym samym czasie zadzwonił telefon Piotrka , ja niestety już wiedziałem czego się dowie mój przyjaciel...
- Wjechał w nie pijany kierowca...- łkała Pani Alicja 
- Co z nią ? - zapytałem zdławionym głosem
- Jej stan jest ciężki , w tej chwili jest operowana .., dwie kolejne doby będą decydujące..- z trudem powiedziała mama Leny wybuchając płaczem. Kiedy to usłyszałem mój świat legł w gruzach. Moje szczęście ... mój skarb , nie to nie może być prawda, ona  nie może umrzeć... Z moich oczu zaczęły płynąć łzy...
- A co z ... co z małym ? - z trudem to powiedziałem... jednak nie usłyszałem nic , oprócz głośniejszego szlochu 
- Lekarze nie dali rady uratować maleństwa...- kiedy to usłyszałem , mój płacz przybrał na sile 
- W którym szpitalu jest Lenka ? -zapytałem niemal szeptem....


Od dwóch tygodni mój skarb leży w szpitalu.. od dwóch tygodni śpi.. i nie wiadomo kiedy się obudzi ... czy w ogóle kiedyś się obudzi... Jeden skarb straciłem...drugiego już nie mogę...

Jak co dzień od dwóch tygodni idę do niej do szpitala. Codziennie mam nadzieje , że wszystkie te kabelki do których jest podpięta znikną... że zadzwonią jej rodzice albo ktoś ze szpitala , że w końcu się obudziła... że ten koszmar się w końcu skończy...Wchodzę na jej salę.. wymieniam bukiet jej ulubionych herbacianych róż na świeże, siadam przy niej i choć wiem , że mi nie odpowie mówię do niej...cokolwiek, żeby tylko wiedziała , że przy niej jestem... Po południu przychodzą jej rodzice i Karola. Karola strasznie to przeżywa... ma pretensje do Oli , że to przez nią Lena walczy o życie. Że to przez nią straciliśmy dziecko , straciliśmy naszą kruszynkę... Nie może się pogodzić z tym , że Ola ma tylko złamaną nogę , a jej siostra może umrzeć...
 Za tydzień powinienem się już stawić we Włoszech , lecz uzgodniłem wszystko z klubem i będę mógł się zjawić najpóźniej za miesiąc. Teraz zupełnie nie mam głowy do siatkówki. Teraz liczy się tylko ONA... To właśnie ONA jest najważniejsza...

Jej stan z dnia na dzień się polepszał, a nadzieja w sercach rosła...

12 PAŹDZIERNIK 2013 r.

Budzi mnie dzwonek telefonu.  Szybko po niego sięgam i odbieram nie patrząc nawet kto dzwoni. Słyszę tylko te dwa słowa na , które czekałem od ponad dwóch tygodni...Dwa słowa , które w tej chwili były dla mnie lekarstwem na całe zło.. Obudziła się , mówi Pan Piotr .Pędem się ubrałem i po 15 minutach jazdy byłem w szpitalu. Na korytarzu stał Pan Piotr . Przywitałem się z nim i niemal wbiegłem do sali. Siedziała na łóżku , a obok niej jej mama i siostra. Kiedy ja zobaczyłem , nie wiedziałem co powiedzieć ,stanąłem i nie mogłem się ruszyć... Z tego stanu wyrwał mnie dopiero jej głos.....

---------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział XXIX


Następnego dnia wieczorem Bartek musiał już wracać do Spały...
- Będę pisał , dzwonił codziennie.- mówił kiedy już miał wychodzić
- Skup się na przygotowaniach.- przytuliłam się do niego- Macie wygrać te mistrzostwa , jasne  ?
- Dla was wszystko.- pocałował mnie i mój brzuch.- Tatuś wygra dla ciebie kruszynko i dla mamusi twojej oczywiście.- wyszczerzył się i ostatni raz mnie pocałował i zniknął za drzwiami. Po chwili jednak wrócił ponownie.
- Zapomniałem spytać , mogę powiedzieć chłopakom i oczywiście zadzwonię do rodziców.- mówił
- Jasne , ale teraz już jedź bo Andrea nie da Ci później żyć. Zadzwoń jak już będziesz na miejscu.
- Kocham Was.
- A My Ciebie.- pocałowałam Bartka w usta i po chwili zniknął za drzwiami mieszkania.

Dzisiaj z wczasów wracają rodzice i Karolina, Mają przylecieć w nocy , więc nie opłacało mi się na nich czekać. Już po 23 usnęłam....

Po 4 nad ranem obudziły mnie jakieś szmery w domu. Założyłam szlafrok i poszłam sprawdzić czy to rodzice i Karola. Tak jak się spodziewałam to byli oni. Przywitałam się z nimi i ponownie poszłam spać....

Ostatni tydzień sierpnia i tak jak i pierwsze 2 tygodnie września minęły bardzo szybko... Mały zaczął co raz bardziej dawać o sobie znać...

18 WRZESIEŃ

Wstałam chwilę przed 9. Rodzice byli już w pracy , a Karolina w szkole... Wzięłam długi prysznic, po czym wysuszyłam starannie włosy, które spięłam w wysokiego kucyka i ubrałam się. Zrobiłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy skończyłam czekałam już tylko na Ole z którą jechałam do Gdańska , ponieważ za dwa dni chłopaki rozpoczynają bój w mistrzostwach europy. Chwilę po 10 zadzwoniła Ola , że już na mnie czeka. Wrzuciłam jeszcze tylko telefon do torebki i biorąc walizkę , wyszłam z mieszkania zamykając je za sobą .

- Hej grubasku .- przywitała się ze mną
- Hej małpo .- przytuliłam ją na powitanie
- Ruszamy ? - zapytała pakując moją walizkę do bagażnika
- Oczywiście ! - odpowiedziałam jej z uśmiechem.
Już nie mogłam się doczekać , spotkania z chłopakami a zwłaszcza z Bartkiem. Podróż okazała się być dla mnie bardzo męcząca... Zatrzymałyśmy się w Hotelu Hilton w  Gdańsku. Odświeżyłyśmy się po ponad 4 godzinnej podróży i zamówiłyśmy jakiś obiad. Kiedy czekałyśmy na jedzenie zadzwoniłam do mamy, że jestem już na miejscu i napisałam sms'a Bartkowi. Rodzice z Karolom mają przyjechać dopiero w piątek po południu , ale i  tak się ciesze , że znaleźli czas , żeby przyjechać i wesprzeć naszych chłopaków.


19 WRZESIEŃ

Przebudziłam się chwilę po 10 . Wypiłam witaminy i zrobiłam poranną toaletę . Mimo , iż był słonecznie pogoda nas nie zbyt rozpieszczała , było tylko 16 stopni ciepła. Dlatego ubrałam się cieplej i już razem z Ola , która zdążyła wstać i się ogarnąć zeszłyśmy na lunch ponieważ było już grubo po 12 .
- Co będziemy robiły , bo nie bardzo chce mi się siedzieć w hotelu .- krzywiła się Olka
- Może małe zwiedzanie Gdańska ? - zapytałam z uśmiechem
- Trzy razy tak ! Przechodzisz dalej! - mówiła ze śmiechem
Po skończonym posiłku wróciłyśmy do pokoju po torebki i aparat i ruszyłyśmy zwiedzać....
Postanowiłyśmy pospacerować po Gdańskiej starówce. Mój aparat po ponad pięciogodzinnym spacerze wzbogacił się o kilkadziesiąt zdjęć. Zmęczone spacerem zaszłyśmy do jednej z kawiarni na kawałek szarlotki z lodami i gorącą czekoladę... Przed 18 spacerkiem wróciłyśmy do hotelu cały czas śmiejąc się i rozmawiając. Muszę przyznać - stęskniłam się za takim towarzystwem. Kiedy weszłyśmy do naszego pokoju od razu przebrałam się w wygodne ubrania i odpaliłam laptopa siadając wygodnie na łóżku. Ola w tym czasie zamawiała dla nas jakąś kolację. Postawiłyśmy na sałatkę cezar i pieczywo czosnkowe , co się okazało strzałem w dziesiątkę. Kiedy czekałyśmy na naszą kolację włączyłam Skype'a i kiedy tylko zobaczyłam zieloną słuchawkę przy Oleńce od razu ją wcisnęłam. Nie minęło pół minuty a już rozmawiałam z Oleńką i Wojtkiem.
- Cześć nasz grubasku ! - wydarł się Szczęsny , na co tylko się wyszczerzyłam
- Heeej Lenka !- wtórowała mu Ola
- No siema ! - pomachałam im do kamerki
- Opowiadaj co tamu ciebie , jak się czujesz ? Jak maleństwo ? W ogóle dawno nie rozmawiałyśmy.- wydała z siebie jęk zawodu...
- Dobrze , nawet bardzo dobrze - uśmiechnęłam się do monitora- jak na razie czuje się dobrze , oprócz tego , że mały zaczyna coraz bardziej szaleć. Z nim też wszystko w jak najlepszym porządku. Bartek jak się dowiedział, że jestem w ciąży , na początku był w szoku , ale chwilę później skakał ze szczęścia , a kiedy się dowiedział , że to będzie syn , myślałam , że zwarjuje , taki był szczęśliwy. - zaśmiałam się na samo wspomnienie tamtej sytuacji. W między czasie Ola podała mi kolację , którą przyniósł kelner , a ona sama zabrała swoją i wyszła do saloniku porozmawiać przez telefon z Pitem.
- Opowiadajcie co u was ? - ponagliłam ich a ja sama zaczęłam w tym czasie jeść .
- No u nas po staremu , jakoś leci .- zaśmiał się Szczęsny i za chwilę zniknął otworzyć drzwi do których ktoś się dobijał
- Jak to mówią , cały czas do przodu. Niedługo się zobaczymy bo przylatujemy jakoś pod koniec października do Polski .- powiedziała Oleńka , a do pokoju wpadli Aaron, Theo i Jack z Archim.  Mały od razu wpakował się Oli na kolana a mnie chłopaki zasypali pytaniami... Rozmawialiśmy jeszcze dobre dwie godziny, nim się rozłączyłam , gdyż dobijał się do mnie Bartek.
- Jak się mają moje maleństwa ? - zapytał kiedy nacisnęłam na ekranie zieloną słuchawkę , szczerząc się przy tym jak nienormalny. Widząc jego uśmiech sama się uśmiechnęłam szeroko
- Świetnie ! A jak się ma nasz wielkolud ? Jak nastawienie przed jutrzejszym dniem ? - zapytałam
- Dobrze. Chcemy się odbić po Lidze Światowej , tym bardziej , że gramy u siebie. - uśmiechnął się
- Wygracie , misiu , wygracie.- powiedziałam i mimowolnie ziewnęłam
- Ktoś tu jest chyba zmęczony ? - zaśmiał się przyjmujący
- Nieee .
- Oj chyba tak. Połóż się i idź spać , na jutro masz być wypoczęta , żebyś mi kibicowała z całej siły , a nie !- pogroził mi na co się zaśmiałam
- Dobrze , Ty też się wyśpij , zobaczymy się jutro przed meczem na hali .
- Tak , dobranoc misiu. Kocham Cię.
- Dobranoc, Ja Ciebie też. Ooo i mały też , bo się poruszył.- zaśmiałam się
- Ja jego też .- znów się wyszczerzył , a  w jego oczach widać było tą radość- Śpijcie dobrze , dobranoc.
- Dobranoc. - cmoknęłam do ekranu i zakończyłam połączenie , po czym zamknęłam laptop i odłożyłam go na szafkę i usnęłam...



-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam , że tak długo nic nie dodawałam , ale miałam zupełny brak weny :/ i co gorsza nie miałam czasu ;c Rozdział , dość krótki , ale mam nadzieje , ze się wam spodoba ;D Od 1 lutego w końcu zaczynam ferie , więc możecie spodziewać się kolejnych rozdziałów ;) bo będę miała w końcu czas je pisać , a będzie o czym..
Zdradzę wam , że będzie dużo się działo.. ;D
Pozdrawiam , Angel <3 ;*







niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XXVIII


Tydzień z dziewczynami minął zbyt szybko...Dopiero co do mnie przyjechały , a już musiały wyjeżdżać...Kiedy zostałam sama wzięłam gorącą kąpiel , a później zrobiłam sobie jakąś kolację bo była już 20. Rozsiadłam się wygodnie na moim łóżku z laptopem na kolanach i zjadłam płatki z mlekiem , przeglądając pocztę i Facebooka. Kiedy skończyłam włączyłam skype'a. Chwilę później już rozmawiałam z Aaronem i Theo , ponieważ ten pierwszy akurat siedział u Walcotta.
- Hej , jak tam ?.- wyszczerzył się Walijczyk.
- Heeeej ! A dobrze , szkoda tylko , że mały zaczyna już szaleć.- uśmiechnęłam się 
- Jak nic będzie piłkarz , po wujkach.- mówiąc to Theo wskazał na siebie i Aarona.- Ja to czuje. A jak wrócisz do nas już z maleństwem to będziemy go zabierać na treningi i mecze , i w ogóle wiesz .- zaśmiał się
- Nie wracam do Londynu.- powiedziałam smutno
- Co ! -krzyknęli jednocześnie
- Jak to nie wracasz ?- dodał Ramsey
- Nie dam rady pogodzić w Londynie studiów i wychowywania małego. A w Warszawie na razie zamieszkam z rodzicami, na początku wezmę dziekankę , a jak mały podrośnie wrócę na uczelnie. Po za tym klamka zapadła, już przeniosłam papiery. - odpowiedziałam spokojnie
- A co na to wszystko Kurek ?- zapytał Walcott
- Jeszcze nawet nie wie , że jestem w ciąży.- burknęłam 
-Nie no nie wytrzymam z nią , jesteś w 4 miesiącu ciąży i mu łaskawie jeszcze nic nie powiedziałaś , że jesteś w ciąży ?- zapytał z kpiną Theo 
- Jutro mu powiem jak tu przyjedzie , po za tym on po mistrzostwach będzie grał we Włoszech , a ja z pewnością się tam nie przeniosę. Chcę skończyć studia , chcę , żeby wszystko było tak jak to sobie zaplanowałam.- powiedziałam a po moim policzku popłynęły pierwsze łzy
- Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej i się zabezpieczać.- powiedział napastnik
- A myślisz , że ja chciałam w wieku 20 lat zaliczyć wpadkę i mieć dziecko ?!- teraz rozpłakałam się już na dobre- Stało się, trudno czasu nie cofnę. Ale wiesz co ? Wcale tego nie żałuję ! Na razie!- zamknęłam komputer zanim obaj zdążyli coś powiedzieć. Nie minęła minuta , a już rozdzwonił się mój telefon. Nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać , Theo i tak już za dużo powiedział , dlatego też wyciszyłam dzwonki i włączyłam telewizor. Nie miałam ochoty iść spać , gdyż było jeszcze wcześnie , więc postanowiłam zrobić sobie wieczór z Harrym Potterem, który właśnie leciał w tv. Wzięłam z kuchni czipsy i sok pomarańczowy i ułożyłam się wygodnie na łóżku. W czasie filmu mój telefon non stop wibrował , więc postanowiłam sprawdzić kto się tak dobija. Kilkanaście nieodebranych połączeń od Aarona i Walcotta, i sms od Bartka. Od razu otworzyłam wiadomość od przyjmującego:
" Mam nadzieje , że jeszcze nie śpisz ;) chciałem zapytać o której mam jutro być ? :)"
Szybko odpisałam:
" Nie , nie śpię jeszcze :) jak tobie pasuje. "
" Jutro mamy jeszcze rano siłownie więc najwcześniej mogę być o 9 ;)"
" Daj się człowiekowi wyspać :p przyjedź tak na 12 ;)"
" Dobrze ;) to do jutra :*"
" Do jutra :*"
Odłożyłam telefon obok siebie i powróciłam do oglądania filmu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam....

Otwieram oczy i nie wiem gdzie jestem , to z pewnością nie jest mój pokój... Ściany są białe a wokół  jest pełno urządzeń. Na łóżku leży jakaś dziewczyna.. podchodzę bliżej ... to ja...Nagle jedno z urządzeń zaczyna piszczeć i do sali wbiegają lekarze. Rozpoczynają reanimację...kiedy nie przynosi pożądanych efektów , używają defibrylatora....niestety po chwili wszystkie maszyny ucichają...krzyczę , próbuje jakoś ożywić moje ciało , niestety nie daje rady...na holu widzę moich rodziców oraz Bartka , którzy płaczą....po chwili idzie do nich lekarz.. wybiegam za nim... 
- przykro mi , robiliśmy co w naszej mocy- mówi i odchodzi
- przecież ja żyje , jestem tutaj !-krzyczę , lecz oni mnie nie słyszą..
Mama wybucha jeszcze głośniejszym płaczem....
Bartek osuwa się po ścianie i chowa twarz w dłonie płacząc...Próbuję go przytulić lecz nie mogę...Płaczę razem z nim... To nie może być koniec , a co z małym ?
- Gdzie jest mój syn ?- pytam , ale nie otrzymuje odpowiedzi...
podnoszę się i biegnę na oddział dla noworodków...przy jednym z łóżeczek siedzi Karolina...mówi coś do małego mimo , że on śpi , jest śliczny nie mogę się na niego napatrzeć...
chcę go dotknąć lecz nie mogę ... jest tak blisko a jednak tak daleko...
Karola również płacze...
- wszystko będzie dobrze , mamusia zaraz się obudzi...- mówi
słysząc to wybucham jeszcze większym płaczem....
I znowu ciemność...
Kiedy ponownie otwieram oczy widzę dębową trumnę a w niej mnie.... wokół niej stoją moi najbliżsi...oraz znajomi... wszyscy płaczą..
- przecież ja żyję!- krzyczę i podbiegam do Bartka..próbuje nim potrząsnąć lecz on nawet nie czuje tego , że tu jestem...bezradnie klękam obok trumny w której leży moje ciało
- przecież , ja tu jestem- mówię szeptem i chowam twarz w dłonie płacząc... .

Budzę się i wybucham płaczem... Mimo , że to był tylko sen nie mogę się uspokoić,, Był taki realistyczny. Kiedy w końcu się uspokajam sprawdzam , która godzina. 
- O fuck !- dochodziła już 10. Szybko wstałam i czym prędzej poszłam do łazienki. Szybki prysznic , włosy splotłam w luźnego kłosa , wytuszowałam rzęsy i ubrałam się . Miałam jeszcze prawie godzinę do przyjazdu Bartka , więc zjadłam śniadanie i wypiłam witaminy, które przepisał mi lekarz. Czekając na Kurka odpisałam Aaronowi , który martwił się po wczorajszej sytuacji i oglądałam telewizję, a właściwie eska tv. Usłyszałam dzwonek domofonu. 
-Tak ? - spytałam
- Jestem na dole , możesz mi otworzyć ? - zapytał 
- Jasne już otwieram. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.Szybko do nich podeszłam po drodze poprawiając bluzkę , aby nie było mi widać brzucha, który mimo , że byłam w 4 miesiącu był malutki. Dwa wdechy i po chwili w drzwiach staje on ze ślicznym bukietem różowych tulipanów.
- Cześć- na jego widok na mojej twarzy pojawia się uśmiech - wejdź.- mówię 
- Cześć , to dla ciebie.- mówi i wręcza mi bukiet tulipanów również się przy tym uśmiechając
- Dziękuje . Chodź do salonu.- instruuje go , a ja idę do kuchni wstawić kwiaty do wazonu- Napijesz się czegoś ? - krzyczę z kuchni 
- Poproszę sok pomarańczowy jeśli masz .-odpowiada. Nalewam dwie szklanki soku pomarańczowego i idę z nimi do salonu w którym jest Bartek. Stoi przy komodzie i ogląda zdjęcia , a ja siadam na kanapie. Jeszcze nie zauważył mojego brzucha. Po chwili siada obok mnie.
- Lena ja tak dłużej nie mogę.- mówi patrząc mi głęboko w oczy - Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia z inną kobietą jak tylko tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza i jedyna. Odkąd nie jesteśmy razem ja nie mogę sobie znaleźć miejsca, wiem , że zachowałem się wtedy jak skończony idiota i to wszystko moja wina, ale proszę Cię , chcę , żeby wszystko było tak jak kiedyś.
- Już nic nie będzie tak jak kiedyś.- odpowiedziałam spokojnie, widząc , ze nie wie o co chodzi dodałam- Jestem w ciąży. 
Bartek był zdezorientowany. Siedział i wpatrywał się we mnie.
- To twoje dziecko.- dodałam , na co od razu się ożywił.
- Wesele Oli i Pita ? - zapytał , co potwierdziłam skinieniem głowy.
- Przeprasza , że wtedy tak wyjechałam. Bałam się , nawet sama nie wiem czego.- powiedziałam 
Bartek nic nie mówił. Tylko siedział i patrzył się przed siebie. Chyba wszystko sobie analizował i to do niego docierało.
- Bartek ?
- Boże będę tatą .- powiedział nagle- Będę tatą.- powtórzył i spojrzał się na mnie 
- Yhym.- potwierdziłam , widząc jak zaczyna się uśmiechać. Nagle zerwał się z kanapy i wziął mnie na ręce.
- Będziemy rodzicami. - mówiąc to uśmiechał się od ucha do ucha. A po chwili namiętnie mnie pocałował. Chciał przestać , lecz nie pozwoliłam mu na to oplatając ręce wokół jego szyi.
- Tęskniłam , bardzo tęskniłam.-powiedziałam kiedy skończyliśmy się całować
- Ja też.- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował .-Kocham Cię 
- Ja też Cię kocham.- Bartek okręcił nas wokół własnej osi i jeszcze raz mnie pocałował. Kiedy mnie już postawił usiedliśmy ponownie na kanapie śmiejąc się.
- Na naszej pierwszej randce też Cię tak kręciłem.- uśmiechnął się- tylko wtedy krzyczałaś , że nie normalny jestem ,że Cię tak kręcę.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie 
- Bo nadal jesteś nie normalny.- dźgnęłam go w bok 
- Ja Ci dam nie normalnego.- już chciał mnie połaskotać
- Bartek ! dzidziuś.- zaśmiałam się 
- Przepraszam.- cmoknął mnie w usta ,podwinął moją bluzkę i zaczął gadać do mojego brzucha , gdyż już siedzieliśmy na przeciwko siebie. 
- Hej maluszku tu tatuś. Już jestem.- mówił na co ja śmiałam się jak wariatka.- Jak tam Ci jest u mamusi ? Na pewno dobrze.-uśmiechnął się i zaczął gładzić mój brzuch- Twoja mamusia jest bardzo fajna, miła , mądra i bardzo piękna. - nagle przerwał swój monolog i na mnie spojrzał - a w ogóle to wiesz czy to będzie chłopczyka czy dziewczynka ?- zapytał
- A co byś chciał ?
- Żeby  było zdrowe.- uśmiechnął się
- Chłopczyk.- powiedziałam i zaśmiałam się ponownie 
- Będę miał syna !- znowu mnie pocałował i zaczął się cieszyć - Jak nic będzie siatkarz jak tatuś.- wyszczerzył się.
- Hahaha, Wojtek z Aaronem i Theo twierdzą , że jak nic pójdzie w ślady wujków i będzie piłkarzem.
- Nie , nie. Będziesz siatkarzem prawda synku ? - i znów zaczął mówić do mojego brzucha. Po godzinie takiego siedzenia zgłodniałam.
- Głodna jestem.- stwierdziłam i naciągnęłam koszulkę na brzuch
- A co byś zjadła ? 
- Ummmm ? - udałam zamyśloną- Zupę z żółwia.- powiedziałam z pełną powagą, na co Kurek zrobił ogromne oczy 
- Serio ?- skrzywił się- Słyszałem , że kobiety w ciąży mają różne zachcianki , ale żeby takie coś ?
- Żartowałam. Ale pizze to bym zjadła.- ruszyłam w stronę kuchnia a przyjmujący za mną- Zamawiamy do domu czy pójdziemy na miasto ?- zapytałam 
- Jak chcesz.- uśmiechnął się 
- Idziemy na Starówkę tam jest najlepsza.
Po chwili wychodziliśmy już z mieszkania . Po 30 minutach jazdy byliśmy na Starym mieście. Po zjedzeniu pizzy , trzymając się za ręce spacerowaliśmy po starówce. Do mieszkania wróciliśmy dopiero po 18. Ja zrobiłam sobie sałatkę owocową a Bartek jakiś omlet , który i tak mu podjadałam. Kiedy skończyliśmy postanowiliśmy obejrzeć wesele Nowakowskich. Ubaw był jak nie wiem. 
- Będę się zbierał.- powiedział smutno przyjmujący kiedy skończyliśmy oglądać
- Nieee, zostajesz u mnie.- powiedziałam stanowczo i przyciągnęłam go do siebie- Nigdzie nie jedziesz.
- To pójdę tylko po torbę do samochodu.- uśmiechnął się i wyszedł. Ja w tym czasie poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki moje miejsce zajął Bartek. Kiedy wrócił położył się obok mnie. Rozmawialiśmy tak długo , że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.......



Przepraszam za tak długą nieobecność , ale nie miałam czasu żeby pisać :/ Mam prośbę jeśli czytacie komentujcie , Pozdrawiam Angel <3

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział XXVII


Nie to nie możliwe.. to nie może być prawda... to wszystko nie tak miało wyglądać... nie tak miało być...
*
Słowa doktorki docierają do mnie jak przez mgłę. Jak to jest w ogóle możliwe , że nic nie zauważyłam. 
- Nie to nie może być prawda , to jest nie możliwe.- mówię już niemal przez łzy
- Proszę jeszcze zgłosić się do specjalisty.- mówi doktorka 
Dziękuje za wizytę i wychodzę z gabinetu , a chwilę później ze szpitala. Wsiadam do samochodu i czym prędzej jadę do mieszkania. Kiedy wracam do mieszkania nikogo w nim nie ma. Przebieram się i idę do pokoju i chwytam za telefon. Wyszukuje w kontaktach numeru do lekarza do którego chodziłam jeszcze będąc w Polsce. Wybieram numer dr. Piekarskiego. Po trzech sygnałach odbiera recepcjonistka. Umawiam się na wizytę jeszcze dzisiaj. Do wizyty mam dwie godziny, dlatego też biorę prysznic,  robię szybki makijaż i ubieram się. Gotowa zakładam buty i mam zamiar wyjść z mieszkania , kiedy wchodzi do niego mama.
- Cześć mamo.- mówię i całują ją w policzek
- Cześć córciu i co powiedział lekarz ?- pyta
- Porozmawiamy jak wrócę bo teraz się śpieszę.Pa.- powiedziałam i czym prędzej wyszłam z mieszkania
Po 40 minutach jazdy byłam w klinice. Zdążyłam usiąść , a już recepcjonistka poprosiła mnie , abym weszła do gabinetu.....

***

A jednak... stało się. Czym prędzej wracam do domu. Taty jeszcze nie ma w mieszkaniu , jest tylko mama. Siedzi w salonie i czyta jakąś książkę. 
- Lenuś i co powiedział lekarz ? - pyta kiedy wchodzę do salonu , a ja wybucham płaczem.- Córciu co się stało ?- pyta i mnie przytula. Nic nie odpowiadam tylko wyjmuje jej zdjęcia USG.
- Lena czy Ty...- nie pewnie patrzy na mnie , a ja kiwam potwierdzająco głową. Mama przytula mnie jeszcze mocniej i gładzi uspokajająco po plecach. Także płacze , czuje jej łzy na ramieniu.
- I co teraz będzie mamuś ? - pytam kiedy w końcu się trochę uspokajam
- Wszystko będzie dobrze kochanie.- uśmiecha się do mnie pokrzepiająco - Który to tydzień ?
- Jedenasty.- odpowiadam
- Ale przecież nic nie widać ?- dziwi się
- Właśnie wiem.- kiedy to mówię do mieszkania wracają tata z Karolą. Kiedy zobaczył nas obie zapłakane od razu na jego twarzy pojawił się strach.
- Boże co się stało ?- zapytał wystraszony 
- Będziemy dziadkami .- powiedziała mama i podała tacie zdjęcia z USG. Tata je wziął i od razu usiadł. Po chwili milczenia przytulił mnie mówiąc , że wszystko będzie dobrze...
- Lena czy to dziecko Bartka ? - zapytała mama 
- Tak- odpowiedziałam
- A kiedy masz zamiar mu o tym powiedzieć ?
- Jak będę gotowa.
- Dobrze. Zrobię coś do jedzenia.- dodała szybko i wyszła do kuchni. Ja w tym czasie poszłam po swojego pokoju. przebrałam się w bawełniane szorty i t-shirt gdyż było bardzo gorąco. Spojrzałam w lustro i pogładziłam mój jeszcze niewidoczny brzuch. Zeszłam na dół i oglądałam tv z Karoliną. Ona chyba cieszyła się najbardziej ,  że jestem w ciąży.Mama zawołała nas na obiad. Nie obyło się bez " Córciu musisz jeść , więcej, Teraz będziesz musiała jeść za dwoje". Kiedy zjedliśmy obiad wszyscy wyszliśmy na taras i odpoczywaliśmy w promieniach Słońca. Nawet nie wiem , kiedy usnęłam. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. To Aaron. Odebrałam i weszłam do mieszkania , żeby móc z nim w spokoju porozmawiać. 
- Hej piękna.- zaczął Walijczyk
- Hej wariacie.
- I co powiedział lekarz ?- od razu zapytał. Przez chwilę zastanawiałam się czy mu powiedzieć.- Lena ?
- Jestem.
- Co powiedział Ci lekarz ?- ponownie zapytał
-  Aaron.. jestem w ciąży.- po drugiej stronie nastała cisza- Aaron ??
- Gratuluje Lenuś. Aaaaw będę wujkiem !- wykrzyknął do telefonu 
- Uspokój się i wiesz na razie mordka na kłódkę ! Nikomu ani słowa!- powiedziałam groźnie
- Jasne , ale wiesz , że długo nie wytrzymam ?
- Będziesz musiał. Co tam słychać w Anglii ?- zmieniłam temat , a Ramsey jak to on zaczął nadawać jak katarynka. Po godzinie gadania i śmiechu , pożegnałam się z piłkarzem i zakończyłam rozmowę. Była dopiero 18 , dlatego też postanowiłyśmy iść z mamą i Karoliną na spacer. Przebrałam się i mogłyśmy iść...

Nim się spostrzegłam była już połowa sierpnia. Mój brzuch w ciągu tych trzech tygodni dość mocno się zaokrąglił i jest już dość widoczny. Rodzice w tym tygodniu lecą z Karoliną na wczasy na Kretę , a do mnie przyjeżdżają Michalska z Nowakowską. Już nie miałam jak się wymigać ze spotkania z nimi. Rodzice pojechali już na lotnisko , a ja ubrałam się i czekałam na dziewczyny oglądając telewizję. Po jakiejś godzince usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Czeeść !- powiedziałam kiedy otworzyłam drzwi
- Czeeeść ! - odpowiedziały razem i zaczęły mnie przytulać. - Komuś się tu chyba przytyło .- powiedziała Olka i pokazała mi język , na co Aśka zmierzyła mnie wzrokiem i stanęła jak w murowana.
- O ja pier..... , Lena Ty jesteś .- nie dokończyła dziwnie wymachując rękami wskazując to na Ole to na mój brzuch.
- Yhym - potwierdziłam i uśmiechnęłam się do nich 
- Jezu ! Gratulacje !- zaczęły obie znowu mnie ściskać
- Ale co , gdzie , kiedy jak ?- zaczęła zadawać pytania Ola na co Asia jej wtórowała 
- Chyba nie muszę Ci mówić jak się dzieci robi .- zaśmiałam się i pokazałam jej język- Kiedy? to jest dokładnie 15 tydzień , więc raczej pamiętasz jaki był wtedy dzień , więc więcej już chyba wyjaśniać nie muszę.- uśmiechnęłam się blado w ich stronę .
- Powiedziałaś mu ?- zapytała Aśka 
- Nie , nie było jakoś okazji , a po za tym przygotowuje się do Euro.
- Do mistrzostw został jeszcze miesiąc.- wtrąciła Ola 
- Jeszcze zobaczę , tylko proszę was na razie nikomu ani słowa , jasne ?
- Oczywiście.- odpowiedziały zgodnie
I tak zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym. Stęskniłam się za nimi jak nie wiem co. Dziewczyny zostają ze mną do końca tygodnia , więc zdążymy się sobą nacieszyć.
- Jeśli chcecie to możecie iść ze mną w poniedziałek na USG.- zaproponowałam
- Jej , ale super.- ucieszyły się- Ale Ty jedziesz z nami w weekend do Spały.- dodała Ola - i nie ma , że nie. Musisz mu powiedzieć w końcu to i jego maleństwo , a po za tym on wciąż Cię kocha. Non stop chodzi przybity. Musisz z nim porozmawiać. 
- Wolałabym jednak , żeby dowiedział się pierwszy tego , że będzie ojcem , a nie razem z całą reprezentacją. 
- W sumie racja. Ten weekend mają wolny więc zadzwonisz do niego i on tu przyjedzie.- powiedziała Ola i w tym momencie zadzwonił jej telefon.- To Piotrek.- odebrała i wyszła z salonu. Po chwili jednak wróciła i wręczyła mi swój telefon
- Pit ma do ciebie sprawę. -i momentalnie z Asią wyszły z salonu.
- Hej Piter- zaśmiałam się 
- Cześć Lenka.- powiedział
- Bartek ?- zapytałam zdziwiona
- Tak. Lena możemy w końcu normalnie porozmawiać ?- usłyszałam jego smutny głos 
- Myślę , że nawet musimy , ale to raczej nie jest rozmowa na telefon. 
- Dobrze , to może przyjedziesz w następny weekend do Spały ?
- Nie , lepiej ty przyjedź do mnie do Warszawy jeśli nie zrobi Ci to problemu.
- Dobrze będę w sobotę przed południem , pasuje ? 
- Tak.- nastała cisza 
- Lena ?
- Tak ?
- Dlaczego wtedy na weselu u Pita i Olki , tak uciekłaś ?- zapytał , a po moim policzku spłynęła łza
- Nie wiem ? Bałam się ? Od tamtej nocy bardzo dużo się zmieniło w moim życiu i jeszcze więcej się zmieni..- otarłam dłonią łzy- Pa Bartek.
- Kocham Cię..- powiedział a mi serce zaczęło szybciej bić
- Ja Ciebie też..- powiedziałam i się rozłączyłam...
Reszta wieczoru minęła nam już spokojnie. Dzwonił Ramsey i Theo . któremu się wygadali ze Szczęsnym , że jestem w ciąży. 
 Niedziela minęła nam z dziewczynami na leniuchowaniu. Maluszek już coraz bardziej daje o sobie znać. Już nie mogłam się doczekać poniedziałku , żeby w końcu dowiedzieć się czy to chłopiec czy dziewczynka.
***
Wizytę miałam na 15 dlatego też , zanim poszłam do lekarza , poszłyśmy jeszcze na miasto. Dzięki Bogu nie przytyłam bardzo , ale mimo wszystko musiałam zmienić część garderoby. Nawet w tym stanie zakupy sprawiały mi przyjemność. Po 3 godzinach buszowania po sklepach i zakupie paru nowych rzeczy pojechałyśmy do przychodni..
- Gratulacje pani Lena będzie miała pani synka.- powiedział doktor- czy wydrukować zdjęcia z USG w 3D.
- Tak.- odpowiedziałam 
- My też chcemy takie zdjęcie.- powiedziała Asia
- Skserujemy w domu .- powiedziałam i uśmiechnęłam się 
Po drodze do domu kupiłyśmy papier do drukowania zdjęć i od razu po wejściu do domu dziewczyny zrobiły kilka kopi zdjęć od lekarza. Od razu je także ze skanowałam i wysłałam do Szczęsnych , Ramsaya i Theo , który codziennie albo dzwoni albo pisze i pyta co tam u mnie i kruszynki. 
- Ej na dworze jest super pogoda , chodźmy porobić sobie zdjęcia .- wyszczerzyła się Michalska
- W sumie dlaczego nie będzie świetna pamiątka.- poparłam jej pomysł.
- Trzeba się jakoś ubrać chyba no nie ?- zapytała Ola 
- Jest 17 więc musimy się sprężyć tak w 30 minut.- powiedziałam 
I tak ruszyłyśmy do łazienki, poprawiłyśmy makijaże , włosy i każda z nas później się przebrała.Gotowa czekałam na dziewczyny , przeglądając zdjęcia na moim aparacie. Kiedy w końcu skończyły się szykować ruszyłyśmy w stronę Starówki. Ubaw był nie mały podczas naszej sesji , ale zdjęcia wyszły świetne. Niestety byłam zmęczona i wróciłyśmy do domu. Zgrałyśmy zdjęcia na laptopa i jeszcze raz je obejrzałyśmy. Przy okazji oglądając także zdjęcia ze ślubu i wesela Nowakowskich i Szczęsnych oraz sylwestra w Londynie i meczy na Emirates Stadium. Zmęczone całym dniem i atrakcjami poszłyśmy spać po 23.... 






piątek, 4 października 2013

Rozdział XXVI


Na sam dźwięk twojego głosu przeszedł mnie dreszcz... Powoli się odwróciłam. Stałeś przede mną i patrzyłeś się na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami... Odpowiedziałam ciche "cześć" i odeszłam... Nie potrafiłam Ci spojrzeć w oczy bo wiedziałam , że wtedy bym się złamała. Usiadłam w jednej z kościelnych ławek. Po chwili rozbrzmiało Ave Maria i do kościoła weszła para młoda , a tuż za nimi świadkowie. Cała ceremonia była niezwykle piękna. Po Mszy św. wszyscy pojechaliśmy do jednego z Warszawskich lokali na wesele. Siedziałam przy stoliku z Winiarskimi , Ignaczakami i Zibimi , bo Asia nie mogła przyjechać , ponieważ miała  halowe mistrzostwa Europy , w których była jedną z faworytek. Ty siedziałeś przy stoliku obok z Kłosem i Kaśką oraz Jaroszem i Agnieszką. Wciąż czuje na sobie twój wzrok.  Impreza zaczyna się rozkręcać... W górę idzie szkło i pijemy kolejne toasty za Nowożeńców. Czas na pierwszy taniec. Młoda para tańczy na środku parkietu. Do o koła niej tworzą się dwa koła. W pierwszym z nich tańczą panie , za nimi zaś panowie. Kiedy piosenka się kończy orkiestra prosi panie , aby te się odwróciły i poprosiły partnerów na wprost siebie do tańca. Kiedy się odwracam stoisz za mną. Nie pewnie się uśmiechasz i wyciągasz w moją stronę dłoń. Po chwili zawahania chwytam ją a ty przyciągasz mnie bliżej siebie. Z głośników rozbrzmiewa piosenka. Jedną ręką chwytasz moją dłoń ,a drugą kładziesz na moją talię i przysuwasz mnie jeszcze bliżej siebie. Zaciągam się twoim zapachem... Napawam się twoją bliskością. Napawam się tobą... Nieświadomie opieram głowę o twój tors. a po moim policzku spływa pojedyncza łza , którą szybo ocieram.. Jednak ty to zauważasz, wiesz , że to z twojego powodu.. Doskonale wiesz jak cierpiałam po naszym rozstaniu i wiesz , że będę to przeżywała ponownie kiedy stąd wyjadę. Piosenka dobiegła końca , a my stoimy teraz na wprost siebie patrząc sobie w oczy. Mogę w nich zobaczyć to samo co Ty możesz zobaczyć w moich: smutek i tęsknotę. Dziękuje Ci za taniec i odchodzę do stolika. Wznosimy kolejne toasty i kiedy orkiestra zaczyna grać szybszy kawałek zostaje porwana do tańca przez Zibiego. Tak jak to mamy w zwyczaju zaczynamy się wygłupiać. Po chwili dołączają do nas pozostali. Stęskniłam się za tymi wariatami. Kiedy tylko z głośników rozbrzmiała piosenka Abby - Gimme! wszyscy zaczynają szaleć na całego. Ty również dołączasz się do nas. Chwytasz mnie za dłoń i zaczynamy bawić się we dwójkę zachowując się przy tym jak gdyby nigdy nic się nie stało. Oboje jesteśmy już trochę pijani, więc to może przez to..... Wybija godzina dwunasta , wiec czas na oczepiny. Wszystkie panny ustawiają się wokół pani młodej i zaczyna się zabawa. Kiedy muzyka ucicha Ola wyrzuca w górę welon , który ląduje w mojej dłoni. Wszyscy do o koła biją brawo a ja zaczynam się śmiać. Teraz Piotrek zajmuje miejsce Oli , a wokół niego ustawiają się kawalerowie. Po chwili zostajemy przedstawieni jako nowa para nowożeńców , bo żeby było śmieszniej ty łapiesz muszkę. Odtańczyliśmy wspólny taniec , po czym jeden z muzykantów mówi , że masz mnie wziąć na ręce co robisz bez trudu , po czym dodaje , że w końcu możemy udać się w naszą podróż poślubną jako nowa para młoda. Wszyscy zaczynają się śmiać , tak samo jak ja , lecz ty z poważną minom kierujesz się w kierunku drzwi prowadzących na zewnątrz. Myślałam , że postawisz mnie kiedy tylko wyjdziemy z sali , więc , żeby było śmieszniej macham reszcie gości na pożegnanie...
- Dobra możesz mnie już postawić.- mówię kiedy wyszliśmy już z sali, lecz ty nic nie odpowiadasz tylko się zatrzymujesz i patrzysz w moje oczy.
- Bartek...- zaczynam lecz ty brutalnie mi przerywasz , zachłannie wpijając się w moje usta ,  na co nie zostaje Ci dłużna. Nasze pocałunki są przepełnione tęsknotą. Nawet nie wiem kiedy znajdujemy się w twoim pokoju hotelowym. Pozbywamy się swoich ubrań.... zaczynamy się uczyć siebie na wzajem....aż ponownie stajemy  się jednością....
  Leżymy wtuleni w siebie normując nasze oddechy :
- Lena , przepraszam . -mówisz patrząc mi w oczy- Kocham Cię - dodajesz po chwili\
- Ja Ciebie też- odpowiadam i opieram głowę o twój tors. Wiem , że to nie powinno się zdarzyć , ale mimo wszystko chcę nacieszyć się chwilą. Chcesz coś na to powiedzieć lecz ci nie pozwalam całując Cię i wtulając się w ciebie jeszcze mocniej. Po chwili Ty zasypiasz..Kiedy jestem już pewna , że śpisz wyplątuję się z twoich objęć i ubieram , poprawiam włosy. Na stoliku znajduję kartkę papieru i  długopis na , której piszę do Ciebie krótki liścik. Kładę go obok twojego telefonu i wychodzę z twojego pokoju, wracam jeszcze na salę po torebkę i uprzednio żegnając się ze wszystkimi znajomymi wychodzę. Przed salą czeka już na mnie tata  , który zabiera mnie do domu. Kiedy tylko wchodzę do mieszkania idę do łazienki gdzie zmywam makijaż i biorę gorący prysznic. Krople gorącej wody mieszają się z moimi łzami... Kiedy wychodzę spod prysznica osuszam ciało , suszę włosy i robię makijaż. Ubieram się i pakuję resztę rzeczy do walizki. Biorę torebkę i walizkę i schodzę do salonu. Jest 4 nad ranem. Żegnam się z mamą i Karoliną i z tatą wychodzimy z mieszkania. Po 40 minutach jestem już na lotnisku. Żegnam się z tatą i odchodzę na odprawę po 30 minutach już siedzę w samolocie , który własnie startuje...

Po moich policzkach spływają kolejne łzy... Na lotnisku czeka na mnie Ramsey. Kiedy do niego podchodzę od razu mnie przytula na co ja jeszcze bardziej się rozklejam... Zakładam okulary przeciw słoneczne , które daje mi Aaron , a on bierze moją walizkę i wychodzimy  z lotniska. Po ponad godzinie jazdy siedzę już w swoim mieszkaniu z Walijczykiem i opowiadam mu o tym co działo się w Polsce zalewając się łzami. Ten nic nie mówi tylko mnie przytula i gładzi uspokajająco po plecach. nawet nie wiem kiedy się usypiam. Kiedy się przebudziłam leżałam w swojej sypialni. Spojrzałam na zegarek , dochodziła 15 , więc sobie pospałam.....

***

Kiedy się przebudziłem jej już nie było obok. Nie to nie możliwe , żeby uciekła. Sięgnąłem po telefon. Obok niego leżała kartka za adresowana do mnie. Od razu poznałem jej pismo i czym prędzej zacząłem czytać:

" Skoro to czytasz ja już pewnie jestem w samolocie do Anglii. 
Przepraszam Cię , że tak uciekłam , ale nie potrafiłabym dzisiaj spojrzeć Ci w oczy...
 Nie potrafiłabym z Tobą porozmawiać..
Nie jestem jeszcze na to gotowa, daj mi trochę czasu na przemyślenie sobie wszystkiego , co powinieneś zrobić również Ty...
Już dawno Ci wybaczyłam 
I Wciąż Cię Kocham..
Lena"

***
Maj i czerwiec minęły w zastraszającym tempie a co za tym idzie do wesela Oli i Wojtka został już tylko nie cały miesiąc. Bartek pisał , dzwonił lecz ja zawsze mówiłam to samo potrzebuje jeszcze czasu, aż w końcu dał sobie spokój...

Od początku lipca jestem w Polsce gdzie dopinam sprawy związane z weselem na ostatni guzik , przez co nie mam czasami nawet chwili , żeby zjeść , co wyszło dzień przed weselem...Byliśmy z Olą i Szczęsnym w domu weselnym ustalić gdzie kto siedzi , kiedy najzwyczajniej w świecie zemdlałam. Dobrze , że Wojtek wykazał się refleksem i w porę mnie złapał nim uderzyłam o podłogę. Niestety Ola zaczęła panikować i wezwała pogotowie , które zabrało mnie do szpitala. Mimo tego , że było to tylko omdlenie pobrano mi krew i zrobiono podstawowe badania. Podłączono mnie do kroplówki i kiedy ta się skończyła mogłam wrócić do domu , a po wyniki miałam zgłosić się w poniedziałek. 


20 lipiec 2013 r.

Nadszedł ten wielki DZIEŃ. Dzisiaj Ola i Wojtek w końcu powiedzą sobie tak. Na ślub przyjechał niemalże cały Arsenal i kilku zawodników z reprezentacji i oczywiście rodzina i najbliżsi znajomi pary. Właśnie wróciłyśmy z Olą od fryzjera. Tak się stresuję całą tą sytuacją związaną ze ślubem , że od rana mnie aż mdli. Olą właśnie zajmuje się wizażystka , a ja siedzę z ciocią i czekam na swoją kolej. Po 40 minutach zajmuje miejsce Oli i teraz to ja jestem malowana. Po 15 obie jesteśmy już gotowe. Oleńka wygląda   nieziemsko. Ja również nie prezentuje się najgorzej. Po chwili do salonu wchodzi kamerzysta i fotograf i zaczyna się....
 O 17 jesteśmy już w kościele. Jestem świadkową , a świadkiem Robert Lewandowski. Kiedy wchodzimy do kościoła pierwsze co się rzuca w oczy to to , że wszyscy goście ubrani są na kremowo i czarno. Biały kolor zarezerwowany był tylko dla Oleńki i mnie. Kościół cały przyozdobiony jest białymi różami dzięki czemu wygląda ślicznie...
- Ja Wojciech biorą sobie Ciebie Aleksandro za żonę i ślubuję Ci...
- Ja Aleksandra biorę sobie Ciebie Wojciechu za męża i ślubuję Ci ...
Tak się wzruszyłam , że aż po moim policzku spłynęła łza... 
Po ślubie udaliśmy się na wesele. Pierwszy taniec w wykonaniu młodej pary był niesamowity. Pięknie odtańczony walc angielski robił wrażenie....
*
Wesele i poprawiny minęły w zaskakująco szybkim tempie. Postanowiłam zostać w Polsce aż do końca swoich wakacji czyli do końca września. W poniedziałek byłam tak zmęczona po poprawinach mimo ,że nie napiłam się nawet kropli alkoholu, że zapomniałam iść odebrać wyniki do szpitala. Za to we wtorek zaraz po śniadaniu szybko się ubrałam i pojechałam do szpitala po wyniki...

Zapukałam do drzwi gabinetu doktor Urbaczki. 
-Dzień dobry nazywam się Lena Sawicz i miałam się zgłosić do pani po odbiór wyników.
- Już szukam , o mam.Proszę niech Pani usiądzie.
- Dziękuje.- powiedziałam kiedy usiadłam
- Pani Leno omdlenie było wynikiem ....


poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział XXV


Dzwoni, pisze , przeprasza... Tłumaczy się przypływem emocji... że kiedy to zobaczył nie wiedział jak zareagować , bo przecież go tutaj nie było... Prosił o wybaczenie...Mówił , że kocha i zawsze będzie... Ale ja już nie chciałam tego słuchać... Miałam dość tego wszystkiego... Nadal kochałam , ale nie wyobrażałam sobie z nim teraz być. Nie po tym jak mnie potraktował....
Zmieniłam numer... Chciałam się od tego odciąć, zerwać kontakt ze wszystkim co miało z nim jakikolwiek związek. Związek z nim czy jego światem, z siatkarskim światem , który był również moim światem.. No właśnie - BYŁ... teraz już nie ma Was. Teraz jesteś Ty i jest On...

***

Święta spędzone z rodziną dobiegły końca i wróciliśmy do Londynu. Każdy dzień spędzałam niemal , że tak samo . Pobudka , śniadanie , czytanie książek bądź notatek , zazwyczaj obiadokolacja , kąpiel i to czego ostatnimi czasy nie lubiłam najbardziej - samotne wieczory i noce , które ostatnio spędzałam płacząc nad naszymi wspólnymi zdjęciami. Niemalże codziennie wpadali do mnie Ola i Wojtek. Próbowali pocieszyć , rozśmieszyć , wyciągnąć na miasto...  I w końcu to się im udało , po dwóch miesiącach płaczu i siedzenia w domu postanowiłam wyjść do ludzi..

Sylwester 2013 

Jak co dzień przebudziłam się chwilę po 9. Wstałam z łóżka i swoje kroki skierowałam w stronę łazienki. Obmyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Skrzywiłam się na swój widok : czerwone i spuchnięte oczy , po kolejnej przepłakanej nocy...
- Dość tego ! - powiedziałam sama do siebie. Wyszłam z łazienki i wzięłam jedno z pustych pudełek ozdobnych w którym przechowywałam zbędne rzeczy i zaczęłam wrzucać do niego wszystkie rzeczy , które mi go albo o nim przypominały.. Kiedy skończyłam zamknęłam je pokrywą i podpisałam " PRZESZŁOŚĆ". Włożyłam ja na najwyższą półkę i zamknęłam szafę. Musiałam to zakończyć definitywnie , tak jak kończy się rok tak ja musiałam zamknąć ten rozdział mojego życia za sobą. Postanowienie noworoczne brzmiało " Nauczyć się żyć od nowa , bez niego.." Nie mogłam już dalej użalać się na sobą . Włączyłam radio , akurat leciała piosenka Gotye. Pod głosiłam i zaczęłam śpiewać razem z wykonawcą. Kiedy piosenka się skończyła zjadłam śniadanie i wzięłam prysznic. Zrobiłam makijaż i ubrałam się. Dochodziła już 11 więc wzięłam telefon i wyszłam z mieszkania zamykając je za sobą. Wsiadłam do windy i zjechałam dwa piętra niżej. Po chwili stałam już przed drzwiami mieszkania numer 16. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili w drzwiach stanęła moja kochana kuzynka.
- Hej , wchodź - powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy
- Hej przyszłam pomóc w przygotowaniach do imprezy.- uśmiechnęłam się do niej szeroko i ruszyłam w kierunku kuchni z której dochodziły śmiechy. Kiedy do niej weszłam Wojtek razem z Walcottem  kroili warzywa do sałatki w różowych fartuszkach i rozmawiali naśladując milordów co brzmiało mniej więcej tak :
- Milordzie , bądź aż tak uprzejmy i podaj mi to o to czerwone , bulwiaste warzywo zwane pomidorem- mówił Wojtek z pełną powagą
- Ależ oczywiście milordzie. Proszę o to twoje warzywo zwane  pomidorem , milordzie.- mówił równie poważny Theo , podkreślając słowo " milordzie". 
A Ramsey płakał ze śmiechu przyglądając się ich wygłupom. Ja zaś stanęłam z miną typu WTF! 
- Cześć ! - powiedziałam, na co wszyscy się na mnie spojrzeli 
- Siema Lenka ! - podszedł do mnie Wojtek i przytulił na powitanie - Wy się chyba nie znacie ? - wskazał na chłopaków
- Hej Theo jestem.- podał mi rękę uśmiechając się przy tym zabójczo
- Lena- również odpowiedziałam mu uśmiechem 
- Aaron - przedstawił się Walijczyk również uśmiechając się zabójczo
- Lena - także się uśmiechnęłam 
- Mała napijesz się drinka ? Jasne, że tak.- powiedział Wojtek od razu odpowiadając sobie na pytanie
- Mała to jest twoja pała , a nie ja! - od razu odgryzłam mu się za nazwanie mnie małą, czym wywołałam kolejną salwę śmiechu wśród obecnych  
- Uuu pocisk ! Już Cię lubię.- mówił przez śmiech Theo i przybiliśmy piątkę.
I tak czas do 16 spędziłam w ich towarzystwie nie mal ,że cały czas płacząc ze śmiechu. W między czasie do przygotowań dołączyli również Olivier Giroud z żoną Jennifer oraz Jack Wilshere z Lauren i Archim. Jeszcze nigdy nie widziałam tak ślicznego i rozkosznego dziecka. Po 16 kiedy wszystko już było gotowe każdy wrócił do siebie . Nawet nie wiedziałam , że Theo i Aaron mieszkają również w tym apartamentowcu. Impreza zacząć się miała o 19 dlatego też od razu po wejściu do mieszkania ruszyłam się przygotowywać. Wzięłam kąpiel, kiedy wyszłam z wanny dokładnie osuszyłam ciało i wysuszyłam włosy ,które następnie pofalowałam. Zrobiłam staranny makijaż i poszłam się ubrać. Krótko po 18 byłam już gotowa. Korzystając z tego , że mam jeszcze chwilę czasu zadzwoniłam do rodziców złożyć im życzenia noworoczne oraz do dziadków. Odpisałam na życzenia od siatkarzy oraz dziewczyn. Mimo wszystko, że chciałam się odciąć od tego wszystkiego nie potrafiłam. Cały czas utrzymywałam kontakt z Olą i Kaśką. Kiedy odpisywałam na życzenia Dagmarze wróciły wspomnienia z sylwestra ubiegłego roku u Winiarskich. Szybko otarłam pojedynczą łzę która spłynęła po moim policzku , odłożyłam telefon , wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania ,uprzednio je zamykając. 

***

Impreza zaczyna się rozkręcać. Są już prawie wszyscy brakuje tylko Ramseya. 
- Lenka mogłabyś iść do Aarona i sprawdzić dlaczego jeszcze nie przyszedł ?- prosi Wojtek na co się zgadzam i wychodzę na klatkę by po przejściu kilku kroków stanąć przed drzwiami pomocnika Arsenalu. Zaczęłam dzwonić dzwonkiem do drzwi oraz do nich pukać, po jakiś 5 minutach otworzył mi je rozespany Aaron.
- O Lena , co Ty tu robisz ? - zapytał zaspanym głosem
- Wysłali mnie , żeby sprawdzić dlaczego nie przychodzisz na imprezę , która ciągnie się już od dobrej godziny.- zaśmiałam się
- Cholera .- powiedział niemal że do siebie i biegiem zniknął w głębi mieszkania , a ja wróciłam na imprezę.
Po jakiś 10 minutach dołączył do nas Aaron. Chłopaki oczywiście nie oszczędzali go i zyskał nową ksywkę " Śpiąca Królewna". Po 21 wszyscy już byli mocno wstawieni. Sama nie byłam lepsza. Ale nawet nie zwracałam na to dzisiaj uwagi. To był koniec roku i trzeba go było pożegnać z przytupem. Prawie że cały czas tańczyłam , jak nie z Theo to Aaronem , to z którymś z zawodników Arsenalu. Jednak najwięcej z Ramseyem , który wyraźnie próbował mnie zbajerować i po części to mu się udawało....
 O zerowej wyszliśmy na taras , aby podziwiać Londyn w blasku fajerwerków. Złożyliśmy sobie na wzajem życzenia noworoczne i poszliśmy dalej pić, gdzie ok. 4 nad ranem wróciłam do siebie.
 Początek Nowego Roku nie należał do najprzyjemniejszych bowiem miałam takiego kaca , że chciało mi rozwalić głowę. Ale nie tylko ja . Oleńka napisała mi , że także zdychają ze Szczęsnym , podobnie jak Theo i Aaron. Z powodu kaca mordercy nie zamierzałam dzisiaj nawet wychodzić z łóżka i praktycznie cały 1 stycznia 2013 roku przespałam. Obudziłam się po 20 wzięłam tylko szybki , orzeźwiający prysznic i ponownie poszłam spać.
***
Tydzień po sylwestrze strasznie źle się czułam. Siedzieli u mnie właśnie Ola i Aaron kiedy po raz kolejny tego wieczoru poszłam zwymiotować.
- Nie koniec! Jedziemy do szpitala bo w końcu się odwodnisz !- powiedziała moja kuzynka na co przytaknął jej Walijczyk
- Nie to na pewno grypa żołądkowa , do jutra mi przejdzie.- mówiłam
- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i jedziemy do szpitala bo na prawdę się odwodnisz o ile już tego nie zrobiłaś.- powiedziała już poddenerwowana Ola
- Okey.- ruszyłam w stronę sypialni i spakowałam dres ,świeża bieliznę, wzięłam jeszcze kosmetyczkę , szczoteczkę do zębów i ręcznik. Ze sportową torbą wyszłam z garderoby , zahaczając o łazienkę i ponownie wymiotując.
*
Po 15 minutach byliśmy w szpitalu. Mdłości ustały , a mimo to zrobiono mi serię badań. Niestety musiałam zostać w szpitalu na obserwacji , gdyż rzeczywiście się odwodniłam. Podpięto mi kroplówkę i dzisiejszą noc spędziłam z szpitalu. Dzięki Bogu następnego dnia dostałam wypis i mogłam wrócić do domu. Chwilę po 10 przyjechał Aaron i zabrał mnie do mojego mieszkania. Nie posiedział niestety ze mną ponieważ miał trening i musiał już uciekać.
*
Reszta miesiąca oraz luty minęły bez większych sensacji. Skupiłam się na nauce. Często spotykałam się z Ramseyem z którym byłam bardzo blisko , jednak traktowałam go tylko jako przyjaciela. Niestety on oczekiwał czegoś więcej....Pewnego razu zaprosił mnie do kawiarni 
- Hej- powiedział jak zwykle uśmiechnięty Walijczyk i powitał mnie całusem w policzek 
- Cześć- przywitałam się z nim i usiadłam 
- Pięknie wyglądasz , z resztą jak zawsze.- uśmiechnął się 
- No staram się - wyszczerzyłam się w jego stronę. Naszą jak że ciekawą konwersację przerwała nam kelnerka , pytając o zamówienie.Oboje zamówiliśmy gorącą czekoladę i sernik Kiedy kelnerka odeszła Aaron spoważniał.
- Co jest ?- zapytałam
- Muszę Ci coś powiedzieć tylko proszę cię nie przerywaj mi. - zrobił krótką pauzę , tak jakby zbierał się w sobie by po chwili kontynuować- Wiem , że nie znamy się długo , ale odkąd zobaczyłem cię ten pierwszy raz w mieszkaniu u Wojtka nie myślałem o niczym innym jak tylko o tobie , jak spędzić z tobą jak najwięcej czasu, jak być blisko ciebie. Nie mogłem patrzeć jak cierpisz , albo jak płaczesz przez tego siatkarza , co ponownie zaczęło się zdarzać. Chcę cię uszczęśliwiać , chcę być dla ciebie tak samo ważny jak on. Lena ja chcę Ci powiedzieć , że ja się w tobie zakochałem ale zrozumiem jeżeli powiesz , że Ty do mnie nic nie czujesz.Kiedy skończył swój monolog nie wiedziałam co powiedzieć. Lecz po chwili położyłam dłoń na jego dłoni która leżała na stoliku
- Aaron ja też Cię kocham ale jak brata. Jesteś dla mnie bardzo ważny ale nie kocham Cię w ten sposób.-widziałam , że moje słowa go zabolały ale taka jest prawda.
- Rozumiem. Mam nadzieję , ze mimo to możemy nadal się przyjaźnić.
- Nie zrezygnowała bym z takiego przyjaciela...

***
Maj 2013 
Miesiące mijały nie miłosiernie szybko. Zbyt szybko. Na początkiu kwietnia dostałam zaproszenie na ślub i wesele Oli i Piotrka , który ma odbyć się za trzy dni. Właśnie siedzę w samolocie do Warszawy. Po 2 godzinnym locie z lotniska odbierają mnie rodzice z którymi tak dawno się widziałam. Ściskam ich za wszystkie czasy, bardzo za nimi tęskniłam. Karoliny niestety nie ma w  Warszawie ponieważ pojechała na wycieczkę klasową do Paryża. Jedziemy do mieszkania. Po godzinie jazdy w końcu docieramy na miejsce. Moje kroki od razu kieruję do mojego pokoju , gdzie rozpakowuje walizkę i  idę wziąć prysznic. Kiedy kończę włosy splatam w niedbałego koczka , robię makijaż i ubieram się. Resztę dnia spędzam z rodzicami.
Chwilę po 22 kładę się do łóżka. Odkąd dostałam zaproszenie na ten ślub , a właściwie kiedy postanowiłam na niego iść mentalnie przygotowuje się na spotkanie z nim. Wiem , że tam będzie w końcu to jego najlepszy przyjaciel się żeni. Mimo , że boisz się tego spotkania , już nie możesz się tego doczekać. Nie możesz się doczekać kiedy go zobaczysz.

4 maja
Budzę się po 10. Idę do kuchni gdzie jem śniadanie. Ślub jest na godzinę 17 więc mam jeszcze bardzo dużo czasu. Korzystając z tego dzwonie do Oleńki z którą rozmawiam chwilę. Kiedy skończyłyśmy rozmawiać, ubieram się i wychodzę na spacer po mieście.

***
Idę właśnie do Oli , ponieważ Pit poprosił mnie , abym przyniósł od niej obrączki. Po drugiej stronie ulicy w oczy rzuca mi się niezwykle piękna blondynka. Piękna bo wygląda tak jak ona. Jak Lena. Nie to nie możliwe, to nie może być przecież ona. Ona jest w Londynie. Przyglądam się jej ponownie i już jestem pewien , to ona. Skoro jest w Warszawie na pewno będzie na ślubie i weselu.
***
Ze spaceru wracam chwilę po 12. Włączam Polsat sport , akurat leci zapowiedź zbliżającej się Ligi Światowej oraz wywiady z zawodnikami. On też tam jest....
Po 14 zaczynam się szykować. Biorę prysznic, następnie osuszam dokładnie ciało i suszę włosy. Kiedy są już suche faluje je lokówką i robię staranny makijaż. W między czasie do domu wraca mama z Karoliną , która wróciła z wycieczki. Ściskam siostrę i rozmawiam z nią chwilę. Kończę makijaż i ubieram się. Biorę torebkę oraz prezent i idę do salonu. Proszę tatę , żeby zawiózł mnie do kościoła na ślub. Na miejscu jesteśmy o 16,30. Państwo młodzi tak jak i większość gości już są. Podchodzę do nich i się witam, podobnie jak z resztą reprezentacji, Nie widzę tylko jego. Stoję przed kościołem z Winiarskimi oraz Ignaczakami kiedy nagle wszyscy milkną. A ja słyszę za sobą głuche " Cześć" doskonale wiem kto je powiedział. Powoli odwracam się w jego stronę.....