niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XXVIII


Tydzień z dziewczynami minął zbyt szybko...Dopiero co do mnie przyjechały , a już musiały wyjeżdżać...Kiedy zostałam sama wzięłam gorącą kąpiel , a później zrobiłam sobie jakąś kolację bo była już 20. Rozsiadłam się wygodnie na moim łóżku z laptopem na kolanach i zjadłam płatki z mlekiem , przeglądając pocztę i Facebooka. Kiedy skończyłam włączyłam skype'a. Chwilę później już rozmawiałam z Aaronem i Theo , ponieważ ten pierwszy akurat siedział u Walcotta.
- Hej , jak tam ?.- wyszczerzył się Walijczyk.
- Heeeej ! A dobrze , szkoda tylko , że mały zaczyna już szaleć.- uśmiechnęłam się 
- Jak nic będzie piłkarz , po wujkach.- mówiąc to Theo wskazał na siebie i Aarona.- Ja to czuje. A jak wrócisz do nas już z maleństwem to będziemy go zabierać na treningi i mecze , i w ogóle wiesz .- zaśmiał się
- Nie wracam do Londynu.- powiedziałam smutno
- Co ! -krzyknęli jednocześnie
- Jak to nie wracasz ?- dodał Ramsey
- Nie dam rady pogodzić w Londynie studiów i wychowywania małego. A w Warszawie na razie zamieszkam z rodzicami, na początku wezmę dziekankę , a jak mały podrośnie wrócę na uczelnie. Po za tym klamka zapadła, już przeniosłam papiery. - odpowiedziałam spokojnie
- A co na to wszystko Kurek ?- zapytał Walcott
- Jeszcze nawet nie wie , że jestem w ciąży.- burknęłam 
-Nie no nie wytrzymam z nią , jesteś w 4 miesiącu ciąży i mu łaskawie jeszcze nic nie powiedziałaś , że jesteś w ciąży ?- zapytał z kpiną Theo 
- Jutro mu powiem jak tu przyjedzie , po za tym on po mistrzostwach będzie grał we Włoszech , a ja z pewnością się tam nie przeniosę. Chcę skończyć studia , chcę , żeby wszystko było tak jak to sobie zaplanowałam.- powiedziałam a po moim policzku popłynęły pierwsze łzy
- Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej i się zabezpieczać.- powiedział napastnik
- A myślisz , że ja chciałam w wieku 20 lat zaliczyć wpadkę i mieć dziecko ?!- teraz rozpłakałam się już na dobre- Stało się, trudno czasu nie cofnę. Ale wiesz co ? Wcale tego nie żałuję ! Na razie!- zamknęłam komputer zanim obaj zdążyli coś powiedzieć. Nie minęła minuta , a już rozdzwonił się mój telefon. Nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać , Theo i tak już za dużo powiedział , dlatego też wyciszyłam dzwonki i włączyłam telewizor. Nie miałam ochoty iść spać , gdyż było jeszcze wcześnie , więc postanowiłam zrobić sobie wieczór z Harrym Potterem, który właśnie leciał w tv. Wzięłam z kuchni czipsy i sok pomarańczowy i ułożyłam się wygodnie na łóżku. W czasie filmu mój telefon non stop wibrował , więc postanowiłam sprawdzić kto się tak dobija. Kilkanaście nieodebranych połączeń od Aarona i Walcotta, i sms od Bartka. Od razu otworzyłam wiadomość od przyjmującego:
" Mam nadzieje , że jeszcze nie śpisz ;) chciałem zapytać o której mam jutro być ? :)"
Szybko odpisałam:
" Nie , nie śpię jeszcze :) jak tobie pasuje. "
" Jutro mamy jeszcze rano siłownie więc najwcześniej mogę być o 9 ;)"
" Daj się człowiekowi wyspać :p przyjedź tak na 12 ;)"
" Dobrze ;) to do jutra :*"
" Do jutra :*"
Odłożyłam telefon obok siebie i powróciłam do oglądania filmu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam....

Otwieram oczy i nie wiem gdzie jestem , to z pewnością nie jest mój pokój... Ściany są białe a wokół  jest pełno urządzeń. Na łóżku leży jakaś dziewczyna.. podchodzę bliżej ... to ja...Nagle jedno z urządzeń zaczyna piszczeć i do sali wbiegają lekarze. Rozpoczynają reanimację...kiedy nie przynosi pożądanych efektów , używają defibrylatora....niestety po chwili wszystkie maszyny ucichają...krzyczę , próbuje jakoś ożywić moje ciało , niestety nie daje rady...na holu widzę moich rodziców oraz Bartka , którzy płaczą....po chwili idzie do nich lekarz.. wybiegam za nim... 
- przykro mi , robiliśmy co w naszej mocy- mówi i odchodzi
- przecież ja żyje , jestem tutaj !-krzyczę , lecz oni mnie nie słyszą..
Mama wybucha jeszcze głośniejszym płaczem....
Bartek osuwa się po ścianie i chowa twarz w dłonie płacząc...Próbuję go przytulić lecz nie mogę...Płaczę razem z nim... To nie może być koniec , a co z małym ?
- Gdzie jest mój syn ?- pytam , ale nie otrzymuje odpowiedzi...
podnoszę się i biegnę na oddział dla noworodków...przy jednym z łóżeczek siedzi Karolina...mówi coś do małego mimo , że on śpi , jest śliczny nie mogę się na niego napatrzeć...
chcę go dotknąć lecz nie mogę ... jest tak blisko a jednak tak daleko...
Karola również płacze...
- wszystko będzie dobrze , mamusia zaraz się obudzi...- mówi
słysząc to wybucham jeszcze większym płaczem....
I znowu ciemność...
Kiedy ponownie otwieram oczy widzę dębową trumnę a w niej mnie.... wokół niej stoją moi najbliżsi...oraz znajomi... wszyscy płaczą..
- przecież ja żyję!- krzyczę i podbiegam do Bartka..próbuje nim potrząsnąć lecz on nawet nie czuje tego , że tu jestem...bezradnie klękam obok trumny w której leży moje ciało
- przecież , ja tu jestem- mówię szeptem i chowam twarz w dłonie płacząc... .

Budzę się i wybucham płaczem... Mimo , że to był tylko sen nie mogę się uspokoić,, Był taki realistyczny. Kiedy w końcu się uspokajam sprawdzam , która godzina. 
- O fuck !- dochodziła już 10. Szybko wstałam i czym prędzej poszłam do łazienki. Szybki prysznic , włosy splotłam w luźnego kłosa , wytuszowałam rzęsy i ubrałam się . Miałam jeszcze prawie godzinę do przyjazdu Bartka , więc zjadłam śniadanie i wypiłam witaminy, które przepisał mi lekarz. Czekając na Kurka odpisałam Aaronowi , który martwił się po wczorajszej sytuacji i oglądałam telewizję, a właściwie eska tv. Usłyszałam dzwonek domofonu. 
-Tak ? - spytałam
- Jestem na dole , możesz mi otworzyć ? - zapytał 
- Jasne już otwieram. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.Szybko do nich podeszłam po drodze poprawiając bluzkę , aby nie było mi widać brzucha, który mimo , że byłam w 4 miesiącu był malutki. Dwa wdechy i po chwili w drzwiach staje on ze ślicznym bukietem różowych tulipanów.
- Cześć- na jego widok na mojej twarzy pojawia się uśmiech - wejdź.- mówię 
- Cześć , to dla ciebie.- mówi i wręcza mi bukiet tulipanów również się przy tym uśmiechając
- Dziękuje . Chodź do salonu.- instruuje go , a ja idę do kuchni wstawić kwiaty do wazonu- Napijesz się czegoś ? - krzyczę z kuchni 
- Poproszę sok pomarańczowy jeśli masz .-odpowiada. Nalewam dwie szklanki soku pomarańczowego i idę z nimi do salonu w którym jest Bartek. Stoi przy komodzie i ogląda zdjęcia , a ja siadam na kanapie. Jeszcze nie zauważył mojego brzucha. Po chwili siada obok mnie.
- Lena ja tak dłużej nie mogę.- mówi patrząc mi głęboko w oczy - Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia z inną kobietą jak tylko tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza i jedyna. Odkąd nie jesteśmy razem ja nie mogę sobie znaleźć miejsca, wiem , że zachowałem się wtedy jak skończony idiota i to wszystko moja wina, ale proszę Cię , chcę , żeby wszystko było tak jak kiedyś.
- Już nic nie będzie tak jak kiedyś.- odpowiedziałam spokojnie, widząc , ze nie wie o co chodzi dodałam- Jestem w ciąży. 
Bartek był zdezorientowany. Siedział i wpatrywał się we mnie.
- To twoje dziecko.- dodałam , na co od razu się ożywił.
- Wesele Oli i Pita ? - zapytał , co potwierdziłam skinieniem głowy.
- Przeprasza , że wtedy tak wyjechałam. Bałam się , nawet sama nie wiem czego.- powiedziałam 
Bartek nic nie mówił. Tylko siedział i patrzył się przed siebie. Chyba wszystko sobie analizował i to do niego docierało.
- Bartek ?
- Boże będę tatą .- powiedział nagle- Będę tatą.- powtórzył i spojrzał się na mnie 
- Yhym.- potwierdziłam , widząc jak zaczyna się uśmiechać. Nagle zerwał się z kanapy i wziął mnie na ręce.
- Będziemy rodzicami. - mówiąc to uśmiechał się od ucha do ucha. A po chwili namiętnie mnie pocałował. Chciał przestać , lecz nie pozwoliłam mu na to oplatając ręce wokół jego szyi.
- Tęskniłam , bardzo tęskniłam.-powiedziałam kiedy skończyliśmy się całować
- Ja też.- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował .-Kocham Cię 
- Ja też Cię kocham.- Bartek okręcił nas wokół własnej osi i jeszcze raz mnie pocałował. Kiedy mnie już postawił usiedliśmy ponownie na kanapie śmiejąc się.
- Na naszej pierwszej randce też Cię tak kręciłem.- uśmiechnął się- tylko wtedy krzyczałaś , że nie normalny jestem ,że Cię tak kręcę.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie 
- Bo nadal jesteś nie normalny.- dźgnęłam go w bok 
- Ja Ci dam nie normalnego.- już chciał mnie połaskotać
- Bartek ! dzidziuś.- zaśmiałam się 
- Przepraszam.- cmoknął mnie w usta ,podwinął moją bluzkę i zaczął gadać do mojego brzucha , gdyż już siedzieliśmy na przeciwko siebie. 
- Hej maluszku tu tatuś. Już jestem.- mówił na co ja śmiałam się jak wariatka.- Jak tam Ci jest u mamusi ? Na pewno dobrze.-uśmiechnął się i zaczął gładzić mój brzuch- Twoja mamusia jest bardzo fajna, miła , mądra i bardzo piękna. - nagle przerwał swój monolog i na mnie spojrzał - a w ogóle to wiesz czy to będzie chłopczyka czy dziewczynka ?- zapytał
- A co byś chciał ?
- Żeby  było zdrowe.- uśmiechnął się
- Chłopczyk.- powiedziałam i zaśmiałam się ponownie 
- Będę miał syna !- znowu mnie pocałował i zaczął się cieszyć - Jak nic będzie siatkarz jak tatuś.- wyszczerzył się.
- Hahaha, Wojtek z Aaronem i Theo twierdzą , że jak nic pójdzie w ślady wujków i będzie piłkarzem.
- Nie , nie. Będziesz siatkarzem prawda synku ? - i znów zaczął mówić do mojego brzucha. Po godzinie takiego siedzenia zgłodniałam.
- Głodna jestem.- stwierdziłam i naciągnęłam koszulkę na brzuch
- A co byś zjadła ? 
- Ummmm ? - udałam zamyśloną- Zupę z żółwia.- powiedziałam z pełną powagą, na co Kurek zrobił ogromne oczy 
- Serio ?- skrzywił się- Słyszałem , że kobiety w ciąży mają różne zachcianki , ale żeby takie coś ?
- Żartowałam. Ale pizze to bym zjadła.- ruszyłam w stronę kuchnia a przyjmujący za mną- Zamawiamy do domu czy pójdziemy na miasto ?- zapytałam 
- Jak chcesz.- uśmiechnął się 
- Idziemy na Starówkę tam jest najlepsza.
Po chwili wychodziliśmy już z mieszkania . Po 30 minutach jazdy byliśmy na Starym mieście. Po zjedzeniu pizzy , trzymając się za ręce spacerowaliśmy po starówce. Do mieszkania wróciliśmy dopiero po 18. Ja zrobiłam sobie sałatkę owocową a Bartek jakiś omlet , który i tak mu podjadałam. Kiedy skończyliśmy postanowiliśmy obejrzeć wesele Nowakowskich. Ubaw był jak nie wiem. 
- Będę się zbierał.- powiedział smutno przyjmujący kiedy skończyliśmy oglądać
- Nieee, zostajesz u mnie.- powiedziałam stanowczo i przyciągnęłam go do siebie- Nigdzie nie jedziesz.
- To pójdę tylko po torbę do samochodu.- uśmiechnął się i wyszedł. Ja w tym czasie poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki moje miejsce zajął Bartek. Kiedy wrócił położył się obok mnie. Rozmawialiśmy tak długo , że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.......



Przepraszam za tak długą nieobecność , ale nie miałam czasu żeby pisać :/ Mam prośbę jeśli czytacie komentujcie , Pozdrawiam Angel <3