piątek, 28 marca 2014

EPILOG



Próbuję otworzyć oczy.. lecz nie mogę...W końcu jednak wygrywam walkę , lecz nie na długo.... po chwili znów odpływam w ciemność...
     Tym razem otwieram oczy na dłużej... rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w szpitalu , w okół jest pełno pikających urządzeń. Na krześle obok siedzi moja mama, która trzyma swoją dłoń na mojej. Ściskam delikatnie jej rękę , na co ona od razu się budzi..
- Mamo..- mówię , cichym głosem.
- W końcu się obudziłaś.- cieszy się mama i przytula mnie delikatnie - zaraz wezwę lekarza- mówi przez łzy i naciska jakiś przycisk , a po chwili do sali wchodzi kilka osób w białych kitlach lekarskich.... Zadają mi pytania , sprawdzają podstawowe funkcję życiowe...Dowiaduję się dlaczego tu trafiłam co się ze mną działo... Kiedy wszystko zaczynam sobie przypominać łapę się za brzuch , jednak on jest płaski...Zaczynam panikować ... Widząc moją reakcję , lekarz szybko mówi..
- Niestety , ale nie udało nam się uratować dziecka. - nic więcej już nie słyszę... łzy same zaczynają płynąć z moich oczu, a w  uszach dudnią tylko słowa lekarza... Po chwili wszyscy wychodzą z mojej sali , zostaje tylko mama. Ona także płacze.
- Dlaczego ? - pytam i wtulam się w jej ramię , a ona delikatnie gładzi mnie po włosach. 
Nic nie mówi , wiem , że ona też to przeżywa. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.. Kiedy ponownie się obudziłam była u mnie mama z Karoliną. Zaczęłyśmy rozmawiać a wtedy do sali wszedł On. Na jego twarzy widziałam ulgę i radość. Stanął w przejściu jak oniemiały. 
- Bartek..- wyszeptałam , a on wtedy dopiero się ruszył i pośpiesznie do mnie podszedł. A mama z siostrą wymknęły się , abyś mogli zostać sami.
- W końcu się obudziłaś.- powiedział i złożył na moich ustach delikatny pocałunek - tak bardzo się bałem kochanie ... tak bardzo się bałem...- szeptał tuląc mnie do siebie , a ja wybuchłam płaczem 
- Bartuś , nasza kruszynka ..- łkałam- naszego maleństwa już nie ma.. jego już nie ma...
Bartek nic nie powiedział. Wiedziała , że on także płacze....
- Wszystko będzie dobrze..- mówił- wszystko będzie dobrze....




4 LATA PÓŹNIEJ ....

Po wypadku szybko doszłam do siebie , jeśli chodzi o stan fizyczny , niestety z psychicznym nie było najlepiej ... Długo nie mogłam się pogodzić ze stratą naszego maleństwa ... Jednak życie płynie dalej ... Po wypadku zbliżyliśmy się z Bartkiem jeszcze bardziej do siebie. Po dwóch  sezonach we Włoszech wrócił do gry w Skrze. Polska reprezentacja po nieudanym sezonie w 2013 roku , pod wodzą trenera Antigii stała się potęgą. Nie straszny był im żaden przeciwnik. Już każdy zdążył się przyzwyczaić , że z każdej imprezy wracają z trofeum. Najważniejsze dla każdego z nich zdobyli w Rio podczas Igrzysk Olimpijskich wygrywając finał z Rosją. Ja zaś wróciłam na studia , które ukończyłam z powodzeniem...




W końcu nadszedł , tak bardzo wyczekiwany dla NAS dzień... Dzień w którym połączymy się węzłem małżeńskim...Dzień w którym w końcu powiemy sobie sakramentalne tak...
      Stoję ubrana w suknie ślubną i przeglądam się w lustrze. Do pokoju wchodzi moja mama...
- Pięknie wyglądasz kochanie .- mówi i ociera łzy wzruszenia 
- Mamo nie płacz bo i ja się rozkleję.
- Nie mogę uwierzyć , że moja mała córeczka już wychodzi za mąż. - mówi , głaszcząc mnie po policzku - Już czas jechać.- oświadcza mi i wychodzi. Ponownie zostaję sama , poprawiam sukienkę , biorę mój bukiet , który leżał na szafce i wychodzę z mojego pokoju. Po chwili jedziemy już wynajętą na dzisiejszą okazję limuzyną do kościoła....
     W kościele rozbrzmiewają pierwsze takty Ave Maria, chwytam pod ramię tatę i idziemy w stronę ołtarza. Przed nim stoi już Bartosz w idealnie dopasowanym garniturze. Uśmiecham się na jego widok. Tata oddaje moją dłoń Kurkowi i rozpoczyna się ceremonia...
   Podajemy sobie prawe dłonie i patrząc sobie głęboko w oczy zaczyna mówić słowa przysięgi małżeńskiej. Nic wokół się nie liczy jesteśmy tylko MY...

- Ja Bartosz...
- Ja Lena ...
- ..biorę sobie ciebie..
- ..biorę sobie ciebie...
- .. za żonę...
- .. za męża..
- .. i ślubuję Ci.. miłość..
- ...wierność...
- ..i uczciwość małżeńską..
- .. oraz , że Cię nie opuszczę..
- ... aż do śmierci..
- .. aż do śmierci...
- .. tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny....
- ..i Wszyscy Święci....


Żono... mężu...przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności , w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...

Już jako państwo Kurek udaliśmy się na przyjęcie weselne. Piękna sala przywitała nas i naszych gości weselnych. Odtańczyliśmy pierwszy taniec , a później zabawa trwałą już w najlepsze do samego rana. Dla nas jej zwieńczeniem była upojna noc poślubna... W niedzielę odbyły się poprawiny.


20 lipca 2018 r. przywitaliśmy na świecie naszą kruszynkę. Fabian był wykapaną kopią Bartka...Te same oczy , uśmiech i  charakterek. Mały uparciuch. 
 Dwa lata później na świat przyszła nasza córeczka Michalina...


I żyli długo i szczęśliwie....

KONIEC